To może być wielki sezon Konrada Bukowieckiego! Walczący przed dwa sezony ze swoim zdrowiem i słabą formą polski kulomiot wreszcie pokazuje pełnię swoich możliwości. W tym roku już dwukrotnie był liderem światowych tabel, a kilka dni temu podczas mityngu w Toruniu przegrał tylko o centymetr z Chorwatem Filipem Mihaljeviciem, który wyjechał z Polski z najlepszym tegorocznym wynikiem na świecie.
Kulomiot reprezentujący barwy AZS UWM Olsztyn jest w doskonałym humorze. – Jest bardzo przyjemnie, bo w końcu po dwóch latach odnalazłem radość z tego, co robię. Znowu mam „fun” i po prostu mi idzie. Jak widzę, że kula lata daleko, to też mi się bardziej chce startować i wygrywać – mówi.
Polak, który po poprzednim sezonie nosił się z zamiarem zakończenia kariery, dziś pcha kulę najlepiej w życiu i znów jest w światowej czołówce. Mistrz świata juniorów z 2014 roku, halowy mistrz Europy seniorów z 2017 i wicemistrz Europy ze stadionu w 2018 nie przywiązuje wagi do tego, że aktualnie nie jest liderem tegorocznego światowego rankingu, bo dla niego liczy się przede wszystkim to, że znów może rywalizować z najlepszymi kulomiotami świata.
– Po moim pierwszym starcie byłem liderem listy światowej przez jakieś pięć, czy sześć godzin. Teraz byłem przez jakieś pewnie piętnaście, czy dwadzieścia minut, ale to nie jest ważne. Ważne jest, że te literki „WL” pojawiają się przy moim nazwisku. Kolejny start już niedługo, więc mam nadzieję, że tam też będzie ogień – dodaje.
Choć zawodnik InPost Team uzyskuje w tym sezonie świetne rezultaty wie, że może jeszcze sporo poprawić. W Toruniu podczas ostatniego mityngu Copernicus Cup, gdy Mihaljević uzyskał lepszy o centymetr wynik, Bukowiecki niepotrzebnie chciał bardzo szybko wrócić na prowadzenie.
– Trenuję już bardzo, bardzo długo, a cały czas zachowuję się jak junior w trudnych sytuacjach, bo zamiast robić swoje i po prostu pchać daleko, to ja znowu chciałem zrobić coś ponad swoje siły. Podejrzewam, że gdybym normalnie pchał, to ta kula mogłaby polecieć jeszcze dalej. Nie mówię, żeby poleciała, ale mogłaby, natomiast tego, co robiłem w dwóch ostatnich próbach, nie da pojąć – mówi.
Czołówka światowa w pchnięciu kulą jest dość liczna, a zawodnicy osiągają bardzo dobre wyniki. – Ten konkurs w Toruniu naprawdę stał na bardzo wysokim poziomie, bo zawodnicy z miejsc trzeciego, czwartego i piątego też mieli bardzo dobre wyniki. Poziom jest naprawdę kosmiczny, ale do tego już przywykliśmy, bo od dawna wszyscy pchają daleko. Chcę pchać daleko, chcę wygrywać i chcę się tym bawić, a teraz ewidentnie się tym bawię – zapewnia Bukowiecki.
Najlepszy obecnie z polskich kulomiotów zawodnik 2 marca wystartuje w Madrycie podczas mityngu wieńczącego tegoroczny cykl mityngów tzw. złotej kategorii World Athletics Indoor Tour. Później znów wróci do Torunia, gdzie 5 i 6 marca odbędą się halowe mistrzostwa Polski, ostatni sprawdzian przed halowymi mistrzostwami świata w Belgradzie. A stolica Serbii to dla Bukowieckiego szczęśliwe miejsce, bo właśnie tam pięć lat temu świętował swój złoty medal w halowych mistrzostwach Europy.
– Tak naprawdę to przyjechałem do Torunia na trzy tygodnie, czyli aż do wylotu do Belgradu na mistrzostwa świata, bo tutaj będziemy zgrupowani i będziemy trenować. Trzeba troszeczkę jeszcze potrenować i później dopiero wyluzować przed samymi mistrzostwami. I będzie dobrze, to jest wszystko w rękach mojego taty, czyli mojego trenera. On wie co robi, a ja tylko jestem od wykonywania poleceń – podkreśla Konrad Bukowiecki.