Niekończące się kontrole, prześwietlanie bagażu, przechodzenie przez bramki wykrywające metale i szczegółowe sprawdzanie wszystkiego – to codzienność uczestników 29. Zimowej Uniwersjady w Krasnojarsku.

XXI wiek niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw. Mocno wzięli sobie to do serca organizatorzy uniwersjady w Rosji, bo kontrole są niezwykle szczegółowe, znacznie bardziej, niż te, które znamy choćby z lotnisk. Rosyjskie służby, wspomagane przez wolontariuszy, robią wszystko, by nikomu się nic nie stało, choć momentami wygląda to naprawdę absurdalnie.

– A eta szto? – to pytanie fotoreporter towarzyszący polskiej reprezentacji w Krasnojarsku słyszy kilka razy dziennie, a wzrok kontrolera wbity w obiektyw nie pozostawia wątpliwości, o co pyta. O ile jednak działanie komputera, czy telefonu łatwo pokazać, to jak udowodnić,  że ta kilkudziesięciocentymetrowa rura jest obiektywem?

Sprawdzane jest wszystko. Każdorazowo wchodząc na obiekt sportowy, czy do wioski uniwersjadowej każdy musi przejść przez bramkę magnetyczną. To jednak Rosjanom nie wystarcza, bo każdy, nawet jeśli bramka nie wyda żadnego dźwięku, jest sprawdzany bardziej szczegółowo, już za pomocą ręcznego wykrywacza. Podnieś ręce, opuść ręce, obróć się, załóż kaptur, otwórz kieszenie – to polecenia, które słyszymy każdego dnia. A później? Masz telefon? To zaświeć ekran. A to zapalniczka? Pokaż, czy działa. Laptop? Proszę włączyć. Kamerę też.

Urządzenia wykrywające metale są bardzo czułe, wykrywają nawet wewnętrzne napy w kurtkach, więc dzwonią bez przerwy, a to też wzbudza zainteresowanie służb. Również napoje, choć to raczej z innego powodu, już niezwiązanego z bezpieczeństwem, a przynajmniej nie bezpośrednio. Bo kontrolerzy sprawdzają też, czy uczestnicy uniwersjady nie wnoszą do wioski alkoholu. Metody są różne – od odkręcenia butelki, przez powąchanie, aż do specjalistycznego urządzenia, które po przyłożeniu do butelki wskazuje, czy w środku jest napój wyskokowy, czy nie.

Szczegółowe kontrole sprawiają, że przy wejściach do obiektów i wioski często tworzą się długie kolejki. Zdarza się, że wejście do hali, czy np. na stadion biathlonowy trwa nawet kilkanaście minut.