Maksymilian Szwed w świetnym stylu został halowym wicemistrzem Europy na 400 m w Apeldoorn. Reprezentant AZS Łódź okrasił srebrny medal nowym rekordem Polski i rekordem Europy do lat 23 – 45,31 s.

Podopieczny trenera Krzysztofa Węglarskiego w finale potwierdził swoją znakomitą dyspozycję. Po zwycięstwie i rekordzie życiowym w eliminacjach i drugim miejscu w półfinałach, w sobotni wieczór udowodnił, że nie rzucał słów na wiatr, zapowiadając, że jedzie do Holandii po medal. Przez niemal cały dystans plasował się na drugiej pozycji i niewiele zabrakło, by wyprzedził na ostatnich metrach faworyzowanego Węgra Atillę Molnara (45,25 s). To pierwszy indywidualny finał Maksymiliana Szweda na imprezie międzynarodowej w kategorii seniorskiej i od razu pierwszy medal.

Czterystumetrowiec AZS Łódź poprawił 23-letni rekord kraju, który od dziś wynosi 45,31 s i jest zaledwie o 0,06 s gorszy od jego rekordu życiowego ze stadionu. Kiedy Marek Plawgo ustanawiał poprzedni rekord kraju (45,39 s) w 2002 roku w Wiedniu… Maksymiliana Szweda nie było jeszcze na świecie.

– Chciałem, żeby jak najwięcej osób widziało ten wynik, ten bieg. Dlatego czekałem z nim aż do finału mistrzostw Europy. To był idealny bieg. Molnár poprowadził mi cały bieg. Czułem, że mogę poprawić rekord życiowy. Nie chciałem się z nim ścigać na zejściu. To mogło mnie dużo kosztować i straciłbym pozycję na rzecz Hiszpana. Biegłem maksymalną prędkością za Węgrem. On był dla mnie swoistym pacemakrem. Luźno dotrzymywałem mu kroku – analizował bieg Maksymilian Szwed.

Dzisiejszy wynik Szweda jest również halowym rekordem Europy do lat 23 i szóstym w historii europejskiej lekkoatletyki. Te informacje bardzo zaskoczyły Polaka, gdy pojawił się w strefie wywiadów hali Omnisport w Apeldoorn.

– Ale jako to? Rekord Europy? Szóste miejsce w historii? Nie no, piękne. Wczoraj rekord eliminacji, a teraz jeszcze dwa rekordy. Gdzieś zapiszę się w tej historii. Jest świetnie – nie ukrywał radości reprezentant Polski.

Piąte miejsce w finale kobiet na 400 m zajęła Justyna Święty-Ersetic (AZS AWF Katowice), osiągając rezultat 51,59 s.

– Mam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się, bo to był dobry bieg w moim wykonaniu. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie byłam na tyle szybka, żeby pozamykać rywalki. Próbowałam walczyć, ale tym razem przegrałam. Pozostaje trochę niedosyt, ale zostawiałam serducho na bieżni – przyznała Święty-Ersetic.

Na półfinałach swój udział w HME na 800 m zakończyli Angelika Sarna (AZS AWF Warszawa), Maciej Wyderka (AZS AWF Katowice) i Bartosz Kitliński (AZS UMCS Lublin).

–Finału nie ma, ale w tym roku pobiegłam w hali na poziomie 2:00. To jest bardzo dobry prognostyk przed sezonem letnim – przyznała Sarna.

– Jest mi po prostu przykro. Zabrakło sił na końcówce. Chyba to było jednak zbyt mocne tempo – powiedział Wyderka.

–Biegłem z tyłu, bo chciałem uniknąć takich sytuacji jak wczoraj. Jeszcze moja postura, jeśli chodzi o te przepychanki, daje starty. Bardziej od rywali odczuwam takie sytuacje. Być może niektórym będzie wydawało się, że to był błąd, że zostałem z tyłu. Chcę jednak powiedzieć, że pierwsze 400 metrów pobiegłem dziś najszybciej w sezonie. Zachowywałem siły i unikałem przepychanek. Uważam, że dobrze zaatakowałem z 250 metrów. Starałem się gonić, ale zabrakło – analizował Kitliński.

Urodzony w 2004 roku Kitliński przyznał, że wyniki, jakie uzyskiwał w hali, powinny przełożyć się na regularne bieganie latem na poziomie 1:44.00.

– Latem będą mistrzostwa Europy do lat 23. Mam nadzieję, że tam pokaże moc. Chciałbym też wywalczyć minimum na wrześniowe mistrzostwa świata w Tokio – zapowiedział Bartosz Kitliński.

W niedzielę ostatni dzień zmagań w Omnisport w Apeldoorn. W programie m.in. eliminacje i miejmy nadzieję finał pchnięcia kulą z udziałem Konrada Bukowieckiego (AZS UWM Olsztyn).

Fot. Tomasz Kasjaniuk, Łukasz Szeląg