Zamiast finału koszykarzom AMW Gdynia pozostanie rozegrać mecz o trzecie miejsce Europejskich Igrzysk Akademickich. Litwini okazali się zbyt mocni i wygrali różnicą 19 punktów.
Słusznie niektórzy nasi gracze obawiali się półfinałowego starcia z Uniwersytetem Witolda Wielkiego. Dotychczasowi rywale, choć w kilku przypadkach napsuli naszym sporo krwi, ostatecznie zazwyczaj uznawali wyższość koszykarzy grających na co dzień w najwyższych polskich ligach. Gdynianie przegrali dopiero wtedy, gdy byli już pewni pierwszego miejsca w grupie.
To, co wystarczało na Niemców, Hiszpanów czy Węgrów, nie dało jednak zwycięstwa nad żywiołowo dopingowanymi Litwinami. Ci wyglądali na zespół znacznie lepiej się rozumiejący i mający znacznie więcej siły. Poza tym po prostu było ich więcej. Już w pierwszych minutach trafili cztery z pięciu rzutów z dystansu, pokazując, że nie mają żadnych obaw i choć Polacy po indywidualnych akcjach próbowali dotrzymać im kroku, niebawem okazało się, że tu wcale nie musi być happy endu.
Pogromcą gdynian okazał się Martynas Pocevicus, który w pierwszym meczu swojego zespołu zdobył 20 pkt., a potem najwyraźniej musiał się oszczędzać, by w półfinale przypomnieć o sobie dorobkiem 24 pkt. Niewiele gorszy od niego okazał się Przemysław Żołnierewicz, ale problem w tym, że prócz niego punktowało jeszcze tylko czterech Polaków.
– Przyjechaliśmy tu tak na prawdę dla zabawy. Paru naszych zawodników jest kontuzjowanych i nie chce ryzykować poważniejszych problemów przed nowym sezonem, a Litwini zdominowali nas od początku. My ten turniej gramy praktycznie w sześciu, a przeciwnicy zaprezentowali bardzo fajną koszykówkę i potwierdzili, że przyjechali tu wygrać – komentował Jakub Nizioł. – Jeśli uda nam się jutro zdobyć medal, będziemy zadowoleni, ale miejsce w czwórce EUG też będzie fajnym wynikiem – dodał.
– Nasze możliwości były zdecydowanie większe, ale trudy turnieju dopadły nas właśnie dziś. Nie dźwignęliśmy tego zdrowotnie. Nie mieliśmy punktu zaczepienia, bo nawet jeśli udało się zdobyć kilka punktów, to Litwini zaraz kończyli swoje akcje. Zdrowia, tego zabrakło nam przede wszystkim – stwierdził Filip Put.
To po jego trafieniu w drugiej kwarcie gdynianie tracili do przeciwnika, który także miał w składzie zawodników ze swojej ekstraklasy, tylko jeden punkt. Wynik 34:35 był jednak ostatnim w miarę korzystnym w tym meczu. Ekipa AMW Gdynia przegrała 75:94, a przed znacznie bardziej bolesną porażką uchroniły nas trzy „trójki” Jakuba Garbacza w ostatniej kwarcie.
Stawką ostatniego meczu Polaków w tym turnieju będzie więc trzecie miejsce, a przeciwnikiem Uniwersytet Masaryka z Czech, który w swoim półfinale przegrał z Turkami 66:94.