Akademicki sport i flaszka

0
1257

Do napisania tego artykułu zainspirowały mnie dwie fotografie sprzed prawie 110 lat, które przedstawiają sportowców AZS. Te żartobliwe zdjęcia są słabo znane. Do ksiąg pamiątkowych, z reguły mających upamiętniać sukcesy sportowe, nie bardzo się nadawały. No bo jak to może wyglądać: sportowcy studenccy i … flaszka.

Na pierwszym zdjęciu widać siedem osób ubranych w klubowe koszulki. Z poważnymi minami, stoją w kolejce do szeroko otwartych drzwi. Dopiero, gdy się lepiej przyjrzymy, zobaczymy, że w wejściu stoi butelka, a studenci stoją jakby do niej. Druga fotografia pokazuje kilkunastu członków sekcji wioślarskiej AZS Kraków na wycieczce. Są zrelaksowani – stoją, kucają albo leżą. Na pierwszym planie przed leżącym znów butelka – domniemuję , że nie z wodą.

Zrozumienie, że alkohol ze sportem nie idzie w parze, wolno wszczepiało się w głowy XIX-wiecznych Europejczyków. W połowie XIX w. w niektórych kręgach pokutowało myślenie, że alkohol pomaga w ciężkim wysiłku, dodaje siły. Jednym z pierwszych, który postanowili naukowo sprawdzić, jak działa alkohol na sportowca, był Anglik Weston „pieszek i zarazem członek towarzystwa wstrzemięźliwości”. Ten „Pieszek” czyli piechur, udowadniał swymi długimi marszami i biegiem, że można osiągnąć taki wyczyn bez przysłowiowej „sety na drogę”.

W 1903 r. w szwedzkiej Karlskronie zrobiono taki eksperyment: strzelcom kazano strzelać do tarczy na trzeźwo. Potem po wypiciu kielicha, a potem po kolejnej porcji koniaku. Możemy sobie wyobrazić ile radości mieli strzelcy, gdy po największej dawce alkoholu, udało się któremuś trafić choćby w obręcz tarczy!

Te i inne eksperymenty pomału przekonywały o szkodliwym działaniu alkoholu na sportowe wyniki. Karol Millae w „Wykładach popularnych zasad Fizyologii i Hygieny z dodatkiem rozdziału o alkoholu i tytuniu”, wydrukowanych w 1885 r. napisał: „Zawołani wioślarze, wytrwali pieszkowie i szermierze z powołania lub rozrywki, nie używają wcale napojów alkoholicznych, zarówno w czasie przygotowania do walki, jak i przed samą walką. Doświadczenie przekonało ich, że alkohol nie tylko w tych razach wcale nie jest użyteczny, ale i owszem bardzo szkodliwy”.

Ziemie polskie na przełomie XIX/XX stulecia były jednak sporo w tyle za angielskim czy szwedzkim zrozumieniem sportu, a samo pojęcie „sport” było rozciągliwe. Pierwsze Akademickie Związki Sportowe (powstałe w 1906 r. we Lwowie i w 1908/09 w Krakowie) bardziej przypominały kółka turystyczne niż dzisiejsze organizacje sportowe. Ich ówczesnym osiągnięciem była wioślarska wycieczka do Sandomierza lub narciarska na Babią Górę. Dlatego niech nas nie zmylą zdjęcia pierwszych azetesiaków z flaszką w tle.
Zdjęcia zrobiono w 1914 r. tuż przed wybuchem I wojny, która zmieniła świat pod każdym względem. Także w pojęciu, czym jest sport i sportowy wysiłek.

Jeszcze w 1917 r. wydana w Warszawie książka „Hygiena sportu” radziła ostrożność w piciu alkoholu, choć uznawała jego zbawienny wpływ na organizm po forsownych zawodach. Autorzy stanowczo wykluczyli alkohol tylko przy kilku rodzajach sportu takich jak: lotnictwo, automobilizm i kolarstwo. A ponieważ nasi pionierzy sportowi uchwyceni na publikowanych tu zdjęciach nie uprawiali lotnictwa, więc nie byli ze sportowymi zwyczajami na bakier.

Czasy się zmieniały. W wydanej prawie 10 lat później książce „Sztuka gry w piłkę nożną” Jana Weyssenhoffa stało już kategoryczne:

„Alkohol to śmiertelny wróg, żadne kompromisy nie mogą tu mieć miejsca”.

„Rocznik Sportowy” za 1934 r. podawał dekalog sportowca, gdzie w punkcie ósmym było napisane:

„Nie pij zupełnie trunków alkoholowych”.

Czasy „turystycznego” spojrzenia na sport bezpowrotnie minęły. I nie potrzeba naukowych elaboratów, aby wszyscy zrozumieli, że wyczynowe uprawianie sportu nie idzie w parze z alkoholem.

Autor: Robert Gawkowski