ZIO Pekin 2022. Zbieramy doświadczenie

0
1213
fot. Wikimedia Commons

Pierwsze starty na igrzyskach w Pekinie zaliczyli nasi reprezentanci. Najlepiej spisał się saneczkarz Mateusz Sochowicz. 

W olimpijskim debiucie Magdalena Kobielusz wystartowała w biegu łączonym 2×7,5 km. W gronie 63 pań Polka biegła z numerem 61 i każde miejsce powyżej tej liczby można było uważać za sukces. Ostatecznie zawodniczce AZS AWF Katowice udało się zająć 59. lokatę ze stratą prawie 10 minut do Therese Johaug. Norweżka została pierwszą zwyciężczynią w Pekinie i zdobyła zarazem swoje pierwsze olimpijskie złoto indywidualnie. Świetnie spisała się kolejna polska debiutantka – Izabela Marcisz, która była 16.

– Były bardzo ciężkie warunki, a trasa nie należała do łatwych. Mój bieg mógł być lepszy. To nie było to, na co mnie stać. Mimo wszystko jestem zadowolona. Trenowałam poza kadrą i pokazałam, że najwidoczniej da się dostać na igrzyska. Przede mną jeszcze prawdopodobnie sprinty i 10 km – powiedziała Kobielusz w wywiadzie dla Eurosportu.

Pierwszy olimpijski start zaliczyły też dziś nasze skoczkinie. Przed ich występem na normalnym obiekcie specjaliści twierdzili, że awans do serii finałowej będzie już sporym osiągnięciem. Nadzieję dawały wyniki treningu, w którym Kinga Rajda była 32., a Nicole Konderla 34. Ze startujących 40 zawodniczek po pierwszej serii odpadało 10 i w tym gronie znalazły się jednak niestety przedstawicielki AZS AWF Katowice. Polki skoczyły ok. 10 m mniej niż w serii próbnej. Rajda uzyskała 69 m. a Konderla 64 m, co dało im 35. i 36. miejsce.

– Pojawił się stres. Nie miałam żadnych oczekiwań dotyczących wyniku. Przyjechałam tu, aby zebrać doświadczenie – powiedziała dla TVP Sport Konderla. – Starałam się nastawić jak najlepiej. Zresetowałam się po treningach i byłam dobrej myśli. Wiedziałam, co trzeba dołożyć, ale niestety nie wyszło – oceniła swój skok Rajda. Wygrała Słowenka Ursa Bogataj, która ustanowiła rekord skoczni (108 m).

Ważne ślizgi na torze w Yanqing zaliczył nasz saneczkarz. Dla Mateusza Sochowicza, który niespełna trzy miesiące wcześniej na tym obiekcie doznał okropnej kontuzji (organizatorzy zamknęli przed nim jedną z bramek), sam powrót do zdrowia i występ w igrzyskach trzeba uznać za cud. Nic dziwnego, że zawodnik AZS AWF Katowice podchodził do startu bardzo ostrożnie. Kiedy on był w szpitalu, przeciwnicy zapoznawali się z torem i się go uczyli. Polak nie mógł zdać się na automatyzm.

Sochowicz kolejny raz udowodnił jednak, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Cztery lata temu, gdy w olimpijskim debiucie zajął 27. miejsce, jeden ze ślizgów wykonał… bez maski, co mogło się skończyć tragicznie. Tym razem było bezpieczniej i spokojniej. Nasz zawodnik w pierwszej próbie uzyskał 24. czas, a w drugiej 26 (może się jednak pochwalić 13. czasem startu). Daje mu to łącznie 27. miejsce ze stratą ponad 3,5 sek. do liderującego Niemca Johannesa Ludwiga. Jutro trzeci ślizg, po którym okaże się, czy uda się awansować do finałowej 20. Strata do miejsca dającego awans wynosi jednak aż 0,763 sek.

– Nie mam tego obycia z sankami. Moje ciało trochę automatycznie pilnuje, żeby te sanki nie uciekły w którąś stronę. Jest sportowa złość. Wiadomo, że chciałbym lepiej, no ale nie pozwala mi na to liczba ślizgów. Nie oszukujmy się – komentował nasz saneczkarz dla TVP Sport.