To jest ostatni sprawdzian polskich łyżwiarzy szybkich przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie. W Tomaszowie Mazowieckim rozpoczęły się mistrzostwa Polski w wieloboju i wieloboju sprinterskim. Świetnie spisują się w nich zawodnicy AZS AWF Katowice.
W klasyfikacji wielobojowej po pierwszym dniu prowadzą Natalia Czerwonka, najlepsza na dystansach 500 i 3000 metrów oraz Zbigniew Bródka, drugi na 500 i pierwszy na 5000 metrów. Z kolei wśród sprinterów najlepsi są Andżelika Wójcik i Piotr Michalski (oboje z AZS AWF Katowice), którzy wygrali w sobotę rywalizację na 500 i 1000 metrów.
– Myślę, że całą grupą sprinterów bardzo dobrze się prezentujemy w tym sezonie i potwierdzamy to na najważniejszych imprezach. Prezentujemy świetną formę i wydaje mi się, że dowiedziemy to w bardzo dobrym stanie do igrzysk – mówi Andżelika Wójcik.
– Dobre wyniki na pewno sprzyjają dobremu samopoczuciu i wszyscy się napędzaliśmy, czy to swoimi, czy to czyimiś dobrymi wynikami. Teraz jest najważniejszy moment, czyli wyjazd na igrzyska. Przyznam się, że już w głowie rodzą się pewne scenariusze na igrzyska. Na pewno przy odrobinie szczęścia i dobrej parze można liczyć na fajny wynik – dodaje Piotr Michalski.
Najlepsi polscy łyżwiarze, którzy już za kilka dni wylecą do Pekinu, w trakcie mistrzostw Polski są izolowani od pozostałych zawodników oraz obsługi mistrzostw – mają oddzielne wejście i oddzielne szatnie. Nie wchodzą też na tzw. śródtorze, czyli naturalne miejsce dla zawodników przed startem, gdzie zwykle się rozgrzewają i przygotowują.
– Sytuacja covidowa to jest coś, na co mamy pośredni wpływ. Możesz bardzo uważać, możesz stosować się do wszystkich restrykcji, a i tak może pokrzyżować nam plany. Dobrze, że mistrzostwa Polski, czy wcześniej treningi mieliśmy zorganizowane w bezpieczny sposób. Po prostu robimy swoje, trenujemy dalej i miejmy nadzieję, że będzie wszystko dobrze – dodaje Wójcik.
– Covid to jest moje jedyne zmartwienie. Tak naprawdę teraz na to nie mamy wpływu. Możemy się świetnie czuć, a ten ewentualny pozytywny wynik i tak wyjdzie. Zresztą mamy przykłady ostatnio u innych sportowców. Mam nadzieję, że niepotrzebnie się denerwuję, ale rzeczywiście ten stres jest i na pewno jak już będę w Chinach, to już będę spokojniejszy, ale na razie chciałbym wsiąść do samolotu – mówi Michalski.
Inna z czołowych polskich sprinterek Kaja Ziomek nie ukrywa, że w związku z rosnącą liczbą zakażeń stres sportowców wyjeżdżających za kilka dni na igrzyska jest ogromny.
– Ulgę poczuję dopiero wtedy, gdy już będziemy w samolocie do Pekinu, bo jeszcze przed nami testy. To jest trochę przerażające i stresujące, a to, co się choćby działo na mistrzostwach Europy, że co chwilę komuś wypadały wyniki pozytywne, to naprawdę jest stresujące. Bardzo o siebie dbamy, jesteśmy wyizolowani nawet na tych zawodach, cały czas chodzimy w maseczkach. Wszystko jest tak zorganizowane, żeby było jak najbezpieczniej, ale mimo to jest niepokój, że coś się może wydarzyć – mówi Ziomek.
Nasi sprinterzy nie ukrywają, że jadą do Pekinu z dużymi nadziejami.
– Założyłam sobie na początku sezonu, że chcę powalczyć o medal. Widziałam, że jeszcze mam rezerwy. W dalszej części sezonu moja forma się unormowała i udowodniłam, że jestem w stanie walczyć o najwyższe lokaty. Forma nadal jest dość stabilna. Myślę, że jest to do zrobienia, czuję w sobie taką energię, a przy tym nie czuję dużego stresu – zapewnia Wójcik.
– Igrzyska olimpijskie to jest spełnienie marzeń. Jest coś niesamowitego już w samym szykowaniu się tam. Wszystko podporządkowuje się temu celowi. Mam wrażenie, że zbliżam się już do tej formy, którą chce mieć na igrzyskach – dodaje Ziomek.
Michalski, który niedawno wygrał złoty medal mistrzostw Europy na dystansie 500 metrów, w Pekinie będzie walczył o medal, podobnie jak jego partnerka życiowa, Natalia Maliszewska, najlepsza polska zawodniczka w short tracku.
– Natalia jest zawodniczką troszeczkę na innym poziomie. Ja jestem tą osobą, która atakuje te wysokie pozycje, a ona już ich broni. Natalia jako sportowiec jest na pewno dla mnie wzorem, który chciałbym dogonić. Życzę jej tego, czego ona sobie sama życzy, czyli przynajmniej jednego medalu olimpijskiego. Dużo bardziej wolę ja startować, niż oglądać Natalię, bo kosztuje mnie to sporo nerwów. Muszę się zastanowić, czy chcę w ogóle oglądać jej występ na igrzyskach, bo może lepiej po prostu poczekać na wynik. Na pewno to będzie duży stres – mówi Michalski.
Mistrzostwa Polski w wieloboju i wieloboju sprinterskim zakończą się w niedzielę.