Wiktor Głazunow już od ponad miesiąca przygotowuje się do nowego sezonu. Kajakarz AZS AWF Gorzów Wielkopolski liczy na kolejne medale w 2022 roku.
Głazunow od kilku lat należy do czołowych polskich kanadyjkarzy. Od 2015 roku kolekcjonował krążki z międzynarodowych imprez. Mający rosyjskie korzenie zawodnik (ojciec Wiktora pochodzi z Rosji) najpierw sięgał po medal mistrzostw świata w Mediolanie (srebro w kategorii C-2), by rok później „rozbić bank” na akademickich mistrzostwach świata w Portugalii (cztery złota). Kolejne lata to następne sukcesy – w 2017 roku Głazunow razem z kolegami z czwórki na 1000 metrów zdobył tytuł mistrzów Europy w bułgarskim Płowdiwie, a także srebro na MŚ w czeskich Racicach. Rok później, również w czwórce (ale już na 500 metrów), Polacy zgarnęli brąz na ME w Belgradzie.
Były więc podstawy, by sądzić, że mieszkaniec Wałcza (ostatnio Głazunow został mianowany ambasadorem tego miasta) na igrzyskach olimpijskich w Tokio może również stanąć na podium. Aby właściwie przygotować się do tej imprezy, wspólnie z trenerami podjęli decyzję o rezygnacji ze szkolenia centralnego. Ryzyko się opłaciło i już przed rokiem Głazunow błyszczał formą podczas mistrzostw Polski w Poznaniu, gdzie zdobył cztery złote medale. Wraz z Tomaszem Barniakiem, partnerem z „dwójki”, kwalifikację na igrzyska zdobył podczas Pucharu Świata w węgierskim Szeged. W tym roku do Japonii zawodnik AZS AWF Gorzów Wielkopolski wyleciał startować w dwóch konkurencjach. Wrócił jednak bez upragnionego medalu. Wspólnie z Barniakiem byli siódmi w C-2 na 1000 metrów, a Głazunow w „jedynce” na tym samym dystansie odpadł w półfinale, mimo że dość długo trzymał kontakt z czołówką. Ostatecznie opadł z sił i był przedostatni, a w finale B zajął piąte miejsce.
– Jestem zadowolony z tego sezonu. Pokazaliśmy, że praca, którą wykonaliśmy z trenerami, była słuszna. Udało się pojechać na igrzyska. Wiadomo, że w Tokio chciałem osiągnąć więcej, bo apetyty były większe, ale daliśmy z siebie wszystko. Siódme miejsce dwójki w głównym finale było historycznym wynikiem. Szkoda, że finału A nie było również w C-1, ale trzeba oddać, iż konkurencja była bardzo mocna. Oprócz mnie do finału nie załapał się też trzykrotny medalista olimpijski. Może zabrakło mi trochę szczęścia, ale optymistycznie patrzę w przyszłość – mówi pasja.azs.pl Głazunow.
28-latek nie zrzuca winy za olimpijskie występy na tokijskie warunki.
– Sam akwen czy zasolenie wody nie miały znaczenia. Dość dobrze zniosłem aklimatyzację. Mieliśmy dwa tygodnie, żeby dostosować się do nowej strefy czasowej, temperatury czy wilgotności powietrza. Bardziej przeszkadzały nam same warunki na torze. Gdy startowaliśmy, często wiało z prawej strony, co dla mnie, jako lewego kanadyjkarza, było pewnym utrudnieniem – tłumaczy wychowanek Orła Wałcz.
Brak medalu na igrzyskach powetował sobie na wrześniowych Mistrzostwach Świata w Kopenhadze. Wraz z Barniakiem wrócili ze srebrem na 1000 metrów, a ponadto byli czwarci na dwa razy krótszym dystansie.
– Wiedzieliśmy, że potrafimy szybko pływać i stać nas na medal. Fakt, że przy okazji udało się pokonać mistrzów olimpijskich z Tokio, naprawdę napawa nas dumą. W kolejnych latach mamy zamiar bronić swojej pozycji – deklaruje student wychowania fizycznego na Zamiejscowym Wydziale Kultury Fizycznej w Gorzowie Wielkopolskim.
Głazunow miał mało czasu na odpoczynek. Ledwo wrócił z Danii, a blisko miesiąc poświęcił na służbę przygotowawczą w 100. Batalionie Łączności w Wałczu, którą ukończył z wyróżnieniem.
– Wiążę gdzieś swoją karierę zawodową ze służbą wojskową, ale na dziś bardziej skupiam się na treningach – przyznaje Wiktor, który od początku listopada wrócił do treningów. Za nim już obóz przygotowawczy w Olsztynie, a obecnie „ładuje akumulatory” podczas zgrupowania w Wałczu. W przyszłym roku czekają go kolejne ważne imprezy. W kalendarzu startów Głazunowa z pewnością znajdą się m.in. MŚ w kanadyjskim Halifax (3-7 sierpnia) czy ME w Monachium (18-21 sierpnia).
Tekst: Artur Kluskiewicz