W twarz i w plecy

0
1476

W ostatni weekend maja Łódź była stolicą polskiej lekkoatletyki. Na Lumumbowie odbyły się lekkoatletyczne AMP – w nowej, rozszerzonej formule.

W klasyfikacji generalnej wśród mężczyzn triumfowała Politechnika Gdańska, a u kobiet zwyciężyła krakowska Akademia Wychowania Fizycznego. Na starcie stanęło wielu uczestników mistrzostw świata i Europy. Organizatorzy z łódzkiego AZS jeszcze przed startem imprezy przekonywali, że czeka nas wyjątkowe wydarzenie i nie rzucali słów na wiatr.

W tym sezonie powrócono do formuły sprzed lat i połączono Akademickie Mistrzostwa Polski z mistrzostwami Polski AZS. Wobec tego studenci mogli powalczyć z wyczynowymi zawodnikami. Co więcej, w programie zadebiutowało kilka konkurencji. Wśród nich były trójskok kobiet, skok o tyczce, rzut młotem oraz biegi płotkarskie na kilku dystansach. Rzecz jasna AMP były również zawodami rangi mistrzowskiej, w których można było wypełnić minimum na największe imprezy.

O tym, że rywalizacja w Łodzi stała na wysokim poziomie, najlepiej świadczą wyniki finalistek biegu na 100 metrów. Aż siedem pań ustanowiło swoje rekordy życiowe! Najlepsza okazała się Magdalena Stefanowicz.

– Moim celem było zwycięstwo – przyznała przedstawicielka AZS AWF Katowice, która na mecie wyprzedziła reprezentantki Polski: Karolinę Kołeczek z UMCS Lublin i Kamilę Cibę z AWF Poznań. Jednak Stefanowicz nie jest studentką, więc tytuł akademickiej mistrzyni Polski przypadł drugiej na mecie Kołeczek. Z kolei na 200 metrów triumfowała Klaudia Siciarz, która… nie przepada za tym dystansem. Jej specjalnością są w końcu biegi płotkarskie.

– Bolą mnie mięśnie dwugłowe oraz czworogłowe. Z trudem stoję! Podczas biegu mocno wiało. Najpierw w twarz, później w plecy, ale akurat ten wiatr był korzystny. Podobnie było dzień wcześniej, gdy pobiłam rekord życiowy na 100 metrów. Myślę, że to dobre wejście w sezon płotkarski – mówiła.

Na wiatr narzekali też uczestnicy skoku wzwyż. – Pogoda nie dopisywała. To była ściana wiatru! Słyszałem, że jego prędkość sięgała nawet czterech metrów na sekundę. Każdy miał jednak te same warunki – zaznaczał złoty medalista Norbert Kobielski (UKW Bydgoszcz).

Warto przy okazji dodać, że w skoku o tyczce najlepszy był Sebastian Chmara, czyli syn Sebastiana Chmary, byłego halowego mistrza świata w siedmioboju.

Sensacją weekendu była porażka Damiana Czykiera na dystansie 110 metrów przez płotki. Reprezentant kraju i olimpijczyk z Rio de Janeiro zajął „tylko” 2. miejsce, przegrywając minimalnie z Michałem Sierockim z Politechniki Lubelskiej.

– Nie spodziewałem się, że coś takiego może się wydarzyć! Jeszcze rano przed startem nawet nie wiedziałem, czy pobiegnę, bo cztery dni wcześniej doznałem kontuzji palca i wylądowałem w szpitalu – opowiadał triumfator. – Rzeczywiście, to niespodzianka, ale bardziej dlatego, że w końcu inny polski płotkarz też biega bardzo szybko. Na mnie trzeba patrzeć przez pryzmat dużych imprez. AMP potraktowałem raczej ulgowo. Już 1 czerwca biorę ślub, będzie wesele. Formę szykuję na sierpień, bo dopiero w drugiej części sezonu czekają mnie m.in. mistrzostwa świata w Dosze. W akademickich zawodach wystartowałem bardziej z sentymentu. Ale gratuluję Michałowi i bardzo się cieszę, że mamy płotkarza, który będzie ze mną rywalizował – uśmiechał się Czykier występujący w barwach stołecznej Politechniki.

On szykuje się do ślubu, za to Agata Forkasiewicz do zakończenia studiów na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. Choć sprinterka AZS AWF Wrocław nie zdobyła medalu AMP, to humor jej dopisuje. Swojej specjalizacji nie zdradza, ale przyszła lekarka po zakończeniu kariery zamierza połączyć swoje dwie największe pasje. Oto jeszcze jeden przykład tego, jak wielu studentów potrafi łączyć edukację ze sportem.

Trzy pytania do… Darii Zabawskiej – dyskobolki AZS UMCS Lublin, zwyciężczyni AMP

1. Już po raz czwarty zdobyła pani złoto AMP. W tym roku, dla upamiętnienia rocznicy pierwszego polskiego lekkoatletycznego rekordu świata autorstwa Haliny Konopackiej, triumfatorka rzutu dyskiem otrzymała czerwony beret upamiętniający przedwojenną gwiazdę naszego sportu. To ma dla pani szczególne znaczenie?

Nawet nie wiedziałam, że otrzymam coś takiego. Co więcej, zwycięzca pchnięcia kulą otrzymał bandamkę, którą zawsze nosił Tomasz Majewski. To bardzo fajna nagroda, tym bardziej że w przeszłości nie było takich na AMP. Jest ona ładnie oprawiona w ramkę i jeśli kiedyś będzie możliwość wystawienia jej na aukcji, chętnie to zrobię. Myślę, że ten beret ma swoją wartość.

2. Wszyscy podkreślają, że Akademickie Mistrzostwa Polski w lekkoatletyce to impreza wyjątkowa. Potwierdza pani tę opinię?

Jak najbardziej. Większość uczestników AMP nie startuje w dużych zawodach na co dzień, a tu mogą stanąć na starcie razem z profesjonalistami. Amatorzy cieszą się z wyników, które dla zawodowców wyglądają przeciętnie, jednak to ma swój urok! AMP są jak maraton. Jednym chodzi o wynik, drudzy cieszą się, że przybiegli do mety. Tutaj zawodowcy walczą o minima, a pozostali na przykład o medal wśród uczelni technicznych, by zdobyć stypendium. Każdy rywalizuje na swój sposób.

3. Pani mama Krystyna Zabawska była kulomiotką, cztery razy startowała w igrzyskach, zdobywała medale halowych MŚ i ME. Jak duży miała wpływ na to, że została pani lekkoatletką?

Całe życie widziałam, jak wygląda lekkoatletyczny świat, ale nie sądziłam, że będę związana ze sportem. Miałam iść na prawo, lecz w pewnym momencie zaczęłam trenować z tatą i tak się zaczęło. A mama, choć nie jest moją trenerką i nie wtrąca się do przygotowań, to zawsze jest przy mnie. Poruszamy kwestie psychologii, dzieli się ze mną doświadczeniami. Jest moim powiernikiem i doradcą.

Opublikowano w Przeglądzie Sportowym

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj