Od mocnego uderzenia rozpoczęła sezon Anna Pólkowska. Biegaczka AZS AWFiS Gdańsk zdobyła złoto na 800 metrów podczas 64. Halowych Mistrzostw Polski w Toruniu. Czy to zapowiedź jej dalszych sukcesów w nowej specjalizacji?

Niespełna 24-letnia zawodniczka, znana wcześniej z występów pod nazwiskiem Dobek (w sierpniu zeszłego roku zmieniła stan cywilny, wychodząc za mąż za Jakuba Pólkowskiego, byłego płotkarza AZS AWFiS), pod koniec zeszłego roku postanowiła zmienić koronny dystans. W listopadzie, pod okiem trenera kadry Zbigniewa Króla, członkini Sękowska Running Team (grupa lekkoatletyczna prowadzona przez trenerkę Annę Sękowską) zaczęła przygotowania pod kątem startów na 800 metrów. Wcześniej dominowały u niej biegi na krótszych dystansach – na 200 i 400 metrów.

– Ania miała dobre wyniki na 400 metrów, ale nadal były zbyt niskie, żeby myśleć o imprezach międzynarodowych z „Aniołkami Matusińskiego”. Spróbowałyśmy więc pracować na dwa razy dłuższym dystansie i okazuje się, że to dobra droga – mówi w rozmowie z pasja.azs.pl Anna Sękowska, trenerka Pólkowskiej, która ściśle współpracuje z Królem i zbiera szlify w nowej specjalizacji. – Już dwa lata temu próbowałyśmy na 800 m, ale brakowało jej doświadczenia – dodaje.

Sama Pólkowska przyznaje, że to poziom sportowy wśród polskich „400-metrówek” jest bardzo wysoki. – Bardzo ciężko się tam było przebić. Z trenerką niejednokrotnie dyskutowałyśmy, że zmiana dystansu prędzej czy później będzie dla mnie rozwiązaniem. Pomyślałam, że warto spróbować. Pierwsze wrażenia z oficjalnych biegów w nowej specjalizacji? Męczarnia bardziej psychiczna niż fizyczna. Nie do pojęcia było dla mnie przebiec na hali dwa „koła” więcej niż wcześniej. Powoli, z każdym kolejnym biegiem przekonuję się do tego, że 800 m to może być mój dystans ­– podkreśla Ania.

Pólkowska w zeszłym roku miewała obiecujące występy, ale zabrakło wisienki na torcie w postaci medalu. Pochodzącą z Kamienicy Królewskiej biegaczkę prześladowały czwarte miejsca. W Jokohamie, podczas nieoficjalnych mistrzostw świata sztafet, razem z Patrykiem Dobkiem (zbieżność nazwisk przypadkowa) wystartowali w konkurencji 2x2x400 m i uplasowali się tuż za podium (po dyskwalifikacji Kenijczyków). Krążek był na wyciągnięcie ręki również podczas letniej Uniwersjady w Neapolu w sztafecie 4×400 m.

Pierwsze starty na nowym dystansie wyglądały obiecująco. Najpierw w Glasgow na 1000 m, w zawodach z cyklu World Indoor Tour długo nadawała tempo rywalizacji, ale jako pacemakerka nie wytrzymała jej trudów i przerwała bieg.

– Nie jest łatwo prowadzić bieg. W Szkocji miała się otrzaskać z poważniejszymi zawodami i tremą, bo wcześniej była jedynie w Neapolu czy Jokohamie. Przyjęliśmy, że Ania ma spróbować poprowadzić pierwsze 600 m z czasem 1:30.00. Pobiegła dobrze przez premierowe 400 m, ale nie czuła odległości zawodniczki. Zaczęła zwalniać, nastąpiło lekkie zderzenie i niestety, to wybiło ją z rytmu – opisuje Sękowska.

Tydzień później, w mityngu w białoruskim Mogilewie kaszubianka osiągnęła z kolei rekord życiowy 2:05.71. Do następnej rywalizacji w Toruniu nie podchodziła jednak w roli faworytki. Za nią uchodziła inna akademiczka, ale to wychowanka KS Kamienica Królewska zgarnęła złoto. Wyśmienity finisz z czasem 2:05.75 i ponad sekunda przewagi nad drugą płotkarką Emilią Ankiewicz z AZS AWF Warszawa (2:06.78) stanowią doskonałe otwarcie sezonu. Dla gdańskiego klubu nie był to jedyny medal w tej konkurencji. Trzeci w finale 800 m mężczyzn był  bowiem Patryk Tanaś (1:53.11). Z kolei dla Pólkowskiej, po sukcesach w sztafetach na 200 i 400 metrów, był to pierwszy indywidualnie zdobyty medal wśród seniorów.

– Ania jechała podziębiona do Torunia. Była dobrze przygotowana, ale nie wiedzieliśmy, w jaki sposób choroba wpłynie na nią podczas startów. Eliminacje przeszła bez problemów, czując, że stać ją na szybsze bieganie. Planowaliśmy, że w finale zaatakuje na 200 metrów przed metą, ale przez chorobę zmieniliśmy plan na 150-170 metrów – przedstawia Sękowska, która nie pamięta, czy kiedykolwiek tak cieszyła się ze złota swojej podopiecznej.

– Rekordu życiowego nie pobiłam. Z osiągniętego czasu nie byłam więc zadowolona. Co innego pierwsze miejsce, bo jego kompletnie się nie spodziewałam – przyznaje biegaczka. – Może trenerzy wspominali o szansie medalowej, ale podchodziłam do tego z przymrużeniem oka. W Toruniu nastawiałam się na mocny bieg. Fajnie, że się udało – dodaje.

Czy Pólkowska, na co dzień studentka sportu na gdańskiej AWFiS, może stać się jedną z nadziei biało-czerwonych na udane starty na tym dystansie? Polki w ostatnich latach raczej stanowiły tło na światowych arenach. Ostatni sukces to piąte miejsce Anny Sabat (2:01.21) podczas ME w Amsterdamie w 2018 roku. Ta obecnie leczy kontuzję, a chrapkę na bilet do Tokio w biegach na 800 m będą miały z pewnością wracające po kontuzjach Joanna Jóźwik i Angelika Cichocka czy Martyna Galant. Żeby dostać się na igrzyska olimpijskie, trzeba wypełnić minimum 1:59.50.

– Nie ma co oszukiwać, osiągnięcie tego wyniku dla Ani w tym roku byłoby czymś super. Celem na ten sezon miały być Mistrzostwa Europy. Przesunięcie igrzysk o rok działa na naszą korzyść – wierzy trenerka Ani. Zgodnie z decyzją IAAF w tym roku o kwalifikację nie powalczą, natomiast w 2021 roku zgarnięcie biletów do Tokio pozostaje sprawą otwartą.

– Ania jest objęta szkoleniem centralnym, ale na ewentualne zgrupowanie w Centralnych Ośrodkach Sportu na razie nie ma co liczyć. Na czas koronawirusa przeniosła się do rodzinnej miejscowości – opowiada Sękowska, współtwórczyni sukcesów Pólkowskiej. – Tam dużo łatwiej jest trenować niż w dużym mieście. Do czasu wprowadzenia obostrzeń biegała po lesie, a gdy była potrzeba, to z pomocą przyszła… jedna z sąsiadek. Wypożyczyła swoją bieżnię treningową, uznając, że w bieżącej sytuacji bardziej jej się przyda. Do tego Ania posiada domową siłownię, którą doposażyliśmy na czas epidemii. Staramy się ćwiczyć najnormalniej, jak się da – kończy Sękowska.

Artur Kluskiewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj