Nie mieli wiele czasu na zwiedzanie Paryża i innych aren olimpijskich. Brązowe medalistki w szermierce oraz brązowi medaliści w wioślarstwie wrócili do kraju. Na Okęciu oczekiwali ich dziennikarze i działacze, ale przede wszystkim kibice. 

Igrzyska olimpijskie dla jednych dopiero się zaczynają, a inni już z nich wracają. W czwartek, chwilę po godzinie 13 w Warszawie wylądował samolot z drużynowymi brązowymi medalistkami w szpadzie. Zanim jednak bohaterki igrzysk pojawiły się w hali przylotów, zgromadzeni musieli uzbroić się w odrobinę cierpliwości.

Warto było czekać. Ogromne brawa otrzymały wychodzące Martyna Swatowska-Wenglarczyk (AZS AWF Katowice), Renata Knapik-Miazga i Aleksandra Jarecka (obie AZS AWF Kraków) oraz Alicja Klasik (RMKS Rybnik). Zdobywczynie 300. medalu dla Polski podczas letnich igrzysk olimpijskich witane były jak zwyciężczynie.

– Najważniejsza atmosfera to była dla nas ta na planszy szermierczej i starałyśmy się czerpać z niej jak najwięcej. W wiosce byłyśmy tydzień i marzymy o tym, żeby odpocząć, bo emocje dopiero zaczęły z nas schodzić po starcie. Cieszymy się, że możemy się spotkać z kibicami, bo ten wynik dla nas wiele znaczy. Cieszę się, że ten medal udało nam się zdobyć i tak wiele osób nam dopingowało. Ja po 16 latach pracy muszę dać sobie czas na roztrenowanie i zastanowienie, czy mam siłę i pasję żeby robić to dalej na wysokim poziomie – mówiła Renata Knapik-Miazga.

Był to medalowy lot do Warszawy, bo w tym samym samolocie znaleźli się też brązowi medaliści igrzysk olimpijskich w wioślarstwie w czwórce podwójnej: Dominik Czaja (AZS AWF Warszawa), Mirosław Ziętarski (AZS UMK Toruń), Mateusz Biskup (Bydgostia) i Fabian Barański (WTW Włocławek). W zaciętym finale tylko 0.19 sekundy dzieliły ich od srebrnego medalu.

– W Paryżu skupiliśmy się na sobie, bo wiedzieliśmy po co tam jedziemy. Byliśmy odcięci od wszystkiego i skupiliśmy się na tym co najlepiej robimy, czyli na wioślarstwie, ale też odpoczynku i regeneracji. Dwa dni w wiosce to za mało, żeby coś pozwiedzać. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia na kółkach olimpijskich i to tyle. Co do samego wyścigu, to była szansa żeby dogonić Włochów, ale tego nie zrobiliśmy – podsumował Mirosław Ziętarski.

Na swoich zawodników czekali też przedstawiciele związków sportowych, klubów, a także uczelni. Zdobycze medalowe azetesiaków to dowód, że można łączyć sport na wysokim poziomie z edukacją.

– Czujemy dumę i wielką radość, że zawodnik i student UMK Toruń zdobył medal. To niesamowite. W tym roku medalista olimpijski podjął wyzwanie i będzie bronił licencjat. Trzymamy za niego kciuki i wspieramy. Mirek ma indywidualny tok studiowania, ale też trafił do nowego programu coachingu, który właśnie rozpoczynamy. Staramy się pomagać łączyć wyczynowy sport z tożsamością studenta – powiedział Tomasz Górzyński, zastępca dyrektora Uniwersyteckiego Centrum Sportowego UMK Toruń.

Teraz przed medalistkami i medalistami przyjemne obowiązki związane z wizytami w klubach, konferencje prasowe oraz odbieranie gratulacji.