Leo, why?

0
1084

Trudna decyzja o postawieniu wniosku o rozwiązanie Klubu Seniora AZS Województwa Lubelskiego, którego byłem inicjatorem, a faktyczne rozwiązanie przypłaciłem kołataniem serca ustabilizowanym przez medyków, dała do myślenia – DLACZEGO? Na myśl przyszła mi zaraz dawna reklama z Leo Benhakerem, w której reklamował jakiś bank. I tu następne skojarzenie – czy my, AZS, nie postępujemy podobnie jak banki czy operatorzy telefonii komórkowej.

Wszelkimi siłami, podpartymi atrakcjami i obietnicami staramy się pozyskać nowych członków. Reklamujemy nasze kluby, zachęcamy do sekcji, organizujemy uniwersjady lat pierwszych. Ja sam pamiętam, a było to dość dawno, że już na pierwszych zajęciach WF wręczono mi deklarację AZS i znaczek. Przez lata zmieniły się tylko formy, ale przesłanka jest niezmienna – pozyskać nowych. Potem następuje miodowy okres aktywności, kiedy reprezentujemy klub, uczelnię, miasto, a wybitni – i kraj. Na nowych „zarzucamy sieci” już w szkołach podstawowych, tworząc i realizując stosowne programy.

Ufni w hasło, że azetesiakiem się jest, a nie się bywa, zapominamy o członkach AZS z chwilą, kiedy kończą swoją przygodę ze sportem, żegnając się z uczelnią. Pożegnań mogą dostąpić tylko wybitni, ale ci z kolei odchodzą, a na pytanie „Leo, why?” Leo odpowiada – dla pieniędzy. I nie jest to dziwne ani naganne w dzisiejszym świecie. Dziwnym jest nasza (jakby je nie nazywać władz AZS) naiwna wiara, że gryf, barwy zielono-białe na zawsze pozostaną w umysłach i uczuciach absolwentów uczelni, którzy mieli swój okres aktywności w AZS jako zawodnicy czy organizatorzy. Tak nie jest.

Z sarkazmem można powiedzieć, że praca wychowawcza kuleje, a przywiązanie do barw klubowych to lipa. Nie chcę, aby całość mojej wypowiedzi brzmiała jak bezowocne utyskiwanie. Uważam, że można i trzeba to zmienić. Nie wszystko można zgonić na covid, zerwanie więzi społecznych itp. Sytuacja nie jest nowa, kiedyś covid jeszcze nie był znany, a problemy były te same. Skorą są uczelnie, gdzie wraz indeksem otrzymuje się informację o Klubie Uczelnianym AZS, to nie ma powodu, aby z dyplomem wręczać informacje o Środowiskowym Klubie AZS np. Masters (nazwa seniora czy weterana, z doświadczenia wiem, źle się kojarzy potencjalnym członkom takiego klubu).

Problemem jest fakt, że ani takich procedur, ani klubów nie ma. Realizacja tego zadania musi mieć programowe, a może i finansowe, wsparcie centrali. Rokrocznie tysiące azetesiaków kończą uczelnie i w tym momencie zrywają kontakty z AZS. Why? Nie przez pieniądze, lecz przez brak oferty. Próba uaktywnienia ich po latach jest skazana na porażkę. Znam to z doświadczenia. Wspomniałem o pracy wychowawczej i tu twierdzę, że nie wykorzystujemy Honorowych Członków AZS. Ci, którzy chcą i są w stanie, winni choć na chwilę uczestniczyć w szeregu organizowanych obozach, szkoleniach itp. Myślę, że szkoda tego potencjału.

Witold Zimny