Anna Puławska wraz z Karoliną Nają zdobyła srebrny medal na dystansie 500 metrów podczas kajakarskich ME na poznańskiej Malcie i znalazła się w kadrze narodowej na igrzyska olimpijskie w Tokio. – Bardzo się cieszę. Teraz trzeba myśleć o dalszej pracy – mówi nam 25-latka.
W mistrzostwach Europy rozgrywanych na poznańskiej Malcie, startując w dwójce z Karoliną Nają, zdobyła pani srebrny medal. Podium było celem, czy w związku z wcześniejszym uzyskaniem przepustki na igrzyska można było potraktować ten start nieco ulgowo?
– Do każdych zawodów podchodzę profesjonalnie i wszystkie z nich są dla mnie bardzo ważne. Podobnie było z ME na Malcie. Nasze założenia były takie, by dać z siebie wszystko i popłynąć na tyle, na ile jesteśmy przygotowane. Drugie miejsce uznaję za dobry wynik i prognostyk na zbliżające się igrzyska.
W finale ME udało się wam obronić drugą lokatę.
– Wiedziałyśmy, że obsada jest bardzo mocna i, chcąc liczyć na medal, musimy popłynąć swoje. Zebrała się ścisła europejska czołówka i tak naprawdę traktowałyśmy ten start jako ostatni poważny sprawdzian przed igrzyskami. Wyścig był przede wszystkim bardzo dobrze rozegrany taktycznie przez Karolinę, dzięki czemu ja mogłam popracować, a ona – włożyć swoją siłę.
Łatwiej się pracuje, mając tak doświadczoną partnerkę w kajaku? Naja to dwukrotna brązowa medalistka igrzysk z Londynu i Rio de Janeiro.
– Z pewnością tak. Na wodzie, jak również na lądzie, bardzo dobrze się dogadujemy z Karoliną. Dużo ze sobą rozmawiamy, szukając rzeczy do poprawy, a to przekłada się na bardzo dobre rezultaty.
Długo nie było was widać w dwójce na poważnych, oficjalnych imprezach.
– To był drugi start po mistrzostwach świata w węgierskim Szeged w sierpniu 2019 roku (Puławska z Nają również zdobyły tam srebrne medale). Tydzień przed występem na Malcie ścigałyśmy się jeszcze w ramach Pucharu Polski, który wygrałyśmy.
W doskonaleniu współpracy jakoś przeszkadza fakt, że Naja przeniosła się z AZS AWF Gorzów Wielkopolski do Posnanii?
– Różna przynależność klubowa nam nie przeszkadza. W zasadzie cały czas jesteśmy na zgrupowaniach kadry narodowej i tak naprawdę już nie pamiętam, jak to jest pracować dłużej w warunkach klubowych. Jak nie jesteśmy razem, to staramy się przygotowywać indywidualnie, a kiedy przychodzi na czas obóz reprezentacyjny, to wskakujemy do dwójki i ćwiczymy.
W tym sezonie startowała pani nie tylko w Pucharze Polski i na Mistrzostwach Europy, ale również m.in. w Pucharze Świata w Szeged, gdzie zobaczyliśmy panią w rywalizacji jedynek.
– Nie traktuję startów w pojedynkę wyłącznie treningowo. Bardzo lubię rywalizację w jedynce. Mimo wszystko indywidualne występy również są dla mnie bardzo ważne i stanowią dodatkowe doświadczenia na przyszłość. Myślę, że trener Kryk był świadomy obecności czołówki na tych zawodach, stąd także chciał sprawdzić, jak spiszę się na tle konkurentek. Z wysokiego, trzeciego miejsca jestem jak najbardziej zadowolona.
Mało brakowało, a udział w tegorocznych w ME zakończyłaby pani z dwoma medalami. W czwórce wraz z koleżankami zajęłyście miejsce tuż za podium. Rozczarowanie, czy lokata w pełni oddaje potencjał?
– Na pewno było pewne rozczarowanie. Każda z nas myślała o tym, aby sięgnąć po medal. Było bardzo blisko, ale dzięki temu też wiemy, co poprawiać w kontekście igrzysk. Ta lekcja powinna zaprocentować w przyszłości.
Trener Kryk oficjalnie ogłosił grono sześciu zawodniczek nominowanych do startu na igrzyskach w Tokio. W tej grupie znalazła się również pani.
– Bardzo się cieszę, że jestem w tym składzie. Wcześniej nie miałyśmy ustnego zapewnienia od trenera, kogo zamierza zabrać do Japonii. Nie wiedziałyśmy więc na sto procent, jaka będzie jego ostateczna decyzja. Wszystkie czekałyśmy na oficjalne potwierdzenie, które miało nastąpić po ME. Miałyśmy świadomość, że trzeba z jak najlepszej strony pokazać się na Malcie, żeby udowodnić swoją wartość i polecieć na igrzyska.
Będąc przy igrzyskach, możemy się domyślać, że samo uczestnictwo w nich nie zaspokoi sportowych ambicji. Skoro udaje się zdobyć medal na ME, a kajakarstwo generalnie jest zdominowane przez Europejczyków, czy możemy przyjąć, że w Tokio celuje pani przynajmniej w miejsce na podium?
– Na razie o tym nie myślę. Faktycznie, ostatnie mistrzostwa nakreśliły nam obraz, w którym miejscu się znajdujemy, ale wiem, że przed nami dużo pracy. Oddzielam te ME linią od igrzysk i skupiam się już na jak najlepszym przygotowaniu. Nie ma co się oglądać za siebie, tylko trzeba się skoncentrować na pracy do wykonania. Teraz odpoczywamy w domach, a następnie wyjeżdżamy na zgrupowanie do włoskiego Livigno.
Na koniec naszej rozmowy proszę nieco opowiedzieć o nawiązaniu współpracy z AZS AWF Gorzów Wielkopolski.
– Do klubu przeniosłam się z Bazy Mrągowo sześć lat temu, w wieku 19 lat. Wtedy też zaczęłam studia na AWF. Mnóstwo czasu spędzam na zgrupowaniach, dlatego nie mogę przebywać ani w klubie, ani na uczelni. Wiedziałam, że zarówno gorzowska AWF, jak i mój klub są otwarte na łączenie edukacji z karierą sportową. Dzięki temu mam spokojną głowę do treningów i właściwego przygotowania do najważniejszych imprez.
Rozmawiał: Artur Kluskiewicz