Są takie mecze, których nie można oglądać na siedząco. Do tego gatunku należało rewanżowe spotkanie pomiędzy futsalistkami AZS Uniwersytetu Warszawskiego i AZS SGGW Warszawa. Po pasjonującym widowisku lepsze okazały się gospodynie, wygrywając 5:3 i odrabiając straty z pierwszego pojedynku (2:3).
W sobotni wieczór w hali przy ul. Banacha rozstrzygnąć miały się losy barażowego pojedynku o awans lub pozostanie w kobiecej Ekstralidze futsalu. Naprzeciwko siebie stanęły stołeczne drużyny akademickie. AZS UW liczyło na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej a AZS SGGW ubiegało się o promocję do grona najlepszych drużyn w kraju. Pierwszy pojedynek zakończył się wygraną zawodniczek z Ursynowa 3:2, ale skromny wynik niczego jeszcze nie przesądzał.
Licznie zgromadzeni kibice oglądający rewanżowe starcie szybko się o tym przekonali, bo szala utrzymania lub awansu przechylała się raz na jedną raz na drugą stronę. Początek należał do zawodniczek AZS Uniwersytetu Warszawskiego, które próbowały szybko strzelić bramkę. Jednak to w sytuacyjnej okazji na strzał z dystansu zdecydowała się zawodniczka AZS SGGW Weronika Bekker i trafiła w słupek.
W trzeciej minucie gospodynie wyszły na prowadzenie po bramce Ady Bartosiewicz, która wykończyła podanie od Emilii Jarzyny. Minutę później drużyna AZS UW prowadziła już 2:0 po trafieniu Agnieszki Gołębiowskiej. Taki wynik był korzystny dla Uniwerku. Wydawało się, że zmotywowane zawodniczki będą chciały zdobyć kolejne bramki. Zwłaszcza, że teraz to AZS SGGW musiało atakować, a gospodynie mogły skupić się na grze z kontry.
Stało się inaczej i kontaktowego gola zdobyły zawodniczki w czarnych koszulkach. W 18. minucie meczu z prawej strony pola karnego trochę miejsca dostała Eliza Stawicka, która pokonała Zuzannę Nikisz. Rezultatem 2:1 zakończyła się pierwsza połowa meczu, a to oznaczało dogrywkę. Zresztą w tym meczu była by ona najbardziej sprawiedliwa.
Po zmianie stron dobrze w mecz weszły podopieczne trenera Pawła Szymańczuka. Dobrą okazję miała Natalia Matuszewska, ale na posterunku była Nikisz. Po niecałych 40 sekundach od wznowienia gry był remis 2:2, a z drugiej bramki w tym meczu cieszyła się Eliza Stawicka. Teraz Ekstraliga była bliżej przenosin na Ursynów.
Na trybunach panowała gorąca atmosfera, a na parkiecie toczyła się wyrównana walka. Nie było widać tego, że zespoły rywalizują w innych klasach rozgrywkowych. AZS SGGW grało ładnie i kombinacyjnie, ale z gola cieszyło się UW. W 27. minucie akcję koleżanki z drużyny zamknęła Kornelia Bińczyk i było 3:2. Taki wynik utrzymywał się tylko dwie minuty, bo wyrównała niespodziewanym strzałem Izabela Konobrodzka.
Zawodniczki AZS UW postawiły w tym momencie wszystko na jedną kartę i spróbowały gry w przewadze. Mogło to się dla nich skończyć w najgorszy możliwy sposób, bo Agata Kucharska odebrała im piłkę i popędziła w kierunku pustej bramki. Nie zdołała jednak trafić między słupki. O tym, że niewykorzystane okazje się mszczą, nie trzeba nikogo przekonywać ani informować.
Na sześć minut przed końcem meczu było 4:3 dla AZS UW. W zamieszaniu pod bramką rywalek najlepiej znalazła się Emilia Jarzyna i ucieszyła kibiców gospodarzy. Zawodniczka z numerem 17 na niebieskiej koszulce ustaliła wynik w 37. minucie meczu i rozgrzała halę przy ul. Banacha. Rezultat 5:3 dawał utrzymanie AZS UW w Ekstralidze. Po końcowej syrenie fani Uniwerku wbiegli na parkiet, żeby uściskać swoje zawodniczki. Natomiast futsalistki AZS SGGW załamane usiadły na parkiecie. Łzy szczęścia mieszały się ze łzami smutku.
– Po tym meczu czuję radość i satysfakcję. Dla takich chwil i atmosfery gra się i trenuje. Dla kibiców było to super spotkanie i dla zawodniczek też. Jestem bardzo dumna ze swojego zespołu, bo bardzo ciężko pracowały na to, żeby wygrać i wykonać plan jakim jest utrzymanie w Ekstralidze. Wszystkie nasze mecze z SGGW były wyrównane i nie pojechałyśmy na Akademickie Mistrzostwa Polski m.in po porażce z nimi. Wiedziałyśmy, że to będzie trudny mecz i cieszymy się, że w przyszłym sezonie będziemy grać w Ekstralidze. Uważam, że przed nimi drzwi też jeszcze się nie zamykają – powiedziała Maria Wąsowska, trenerka AZS Uniwersytetu Warszawskiego.
– To był tak równy mecz, że jedna jak i druga drużyna mogły wygrać. Tak to jest, że zwycięża ten, co więcej strzela goli. Faktycznie mieliśmy piłkę meczową, ale nie ma co na kogoś zrzucać, bo wygrywamy i przegrywamy razem. Mieliśmy też dwie inne sytuacje, które mogły zakończyć się bramką. Zespół UW wykorzystał swoje okazje i teraz się cieszy. One były nieco lepsze w pierwszej połowie, a druga była dla nas, ale nie przypieczętowaliśmy tego. Bardzo ubolewam nad tym, bo poziom meczu pokazał że zasługujemy na grę w Ekstralidze. Czekamy teraz na rozwój wydarzeń – dodał Paweł Szymańczuk, trener AZS SGGW.
Jest jeszcze szansa, że AZS SGGW zagra w Ekstralidze, bo w przyszłym sezonie ma dojść do reformy rozgrywek i połączenia grupy północnej i południowej w jedną ligę centralną. Nie wiadomo, czy w takiej formule zagrają wszystkie zespoły. Uczelnia z Ursynowa jako uczestnik baraży może mieć szansę na przystąpienie do zmagań o mistrzostwo Polski.
To jeszcze nie koniec sezonu dla futsalistek AZS Uniwersytetu Warszawskiego. W ramach 1/4 Pucharu Polski zagrają na wyjeździe z AZS UWM High Heels Olsztyn – drużyną, którą w tym sezonie wywalczyła awans do Ekstraligi.
AZS UW – AZS SGGW 5:3 (2:1). Bramki: Bartosiewicz (3), Gołębiowska (4), Bińczyk (26) , Jarzyna (34) (37) – Stawicka (18) (21), Konobrodzka (29)